wtorek, 29 lipca 2014

Sama jem łyżeczką

Straszny dziś upał.
Od samego rana, czyli po 8, zabrałam Dzieciaczki na spacer, żeby choć trochę pobyć w cieniu i żeby One mogły spokojnie pobiegać po placu zabaw.
Plan został zrealizowany. Dzieci wyspacerowane i wybiegane. W nagrodę za dobre zachowanie poszliśmy na lody.
Po powrocie do domku Dzieciaki zjadły jeszcze drugie śniadanko, tuż przed drzemką.
Jaś wiadomo - je sam.
Zosia jak JUŻ wiadomo - też je sama :)
Widok rozkoszny jak nasza 16-miesięczna Córcia sama garnie się do jedzenia, nie trzeba jej namawiać. Sama bierze łyżeczkę i je. Co z tego, że trochę spadło na stół.
Radość z samodzielnego jedzenia ważniejsza niż porządek. Niech się Maluda uczy, mniej pracy zostanie dla mnie.
Podobno dzieciaki, które są szybciej samodzielnie nie stają się niejadkami.
Pewnie coś w tym jest.
Aha! Dodam jeszcze, że u nas specjalny stolik do karmienia dziecka nie sprawdza się w przypadku Zosi, tak jak sprawdzał się gdy Jaś z niego korzystał. Ona musi tak jak Brat, przy stole, a nie w jakimś specjalnym krzesełku :)
A tak Zosia sama zajada.
Mniam, nasz Słodziak.





piątek, 25 lipca 2014

Johnnie Walker

Do zaborczych matek to ja raczej nie należę. Takich co to tylko trzymają dziecko blisko siebie, nie pozwolą nigdzie wyjść, bo coś się stanie, bo ktoś inny źle się zaopiekuje, bo ze mną to najlepiej.
Fakt - ze mną najlepiej! ale dla mnie, bo mam pod kontrolą wszystko, ale czy dla dziecka?
Nie koniecznie.
Mam swoje zasady dotyczące dzieciaków. Dość często przekazuje je mężowi (choć czas zweryfikował, że ostatnio już coraz mniej się "wtrancam") gdy to On zabiera dzieci na spacery.
ALE to wszystko dla ich dobra.
ALE zaborcza nie jestem :).
No, ALE do rzeczy.
No właśnie, czemu matki mają zawsze jakieś ALE?

Ale w sumie to nie wiem. Mają tak i już. Bo są matkami? :)

Nadszedł dziś ten moment, kiedy moje dziecko nocuje poza domem.
Tak, nocuje poza domem.
W sumie jakoś bardzo tego nie przeżywam. Mąż to chyba w ogóle nie przeżywa. Powiedział mi tylko, żebym nie przeżywała, tylko cieszyła się "wolnością".
HALO!!!! ALE mamy jeszcze jedno dziecko w domu :).

Z Babcią B. mieliśmy już wszystko uzgodnione. Przyjechała, zabrała, tylko zadzwoniła, że dojechali na miejsce i już. Ja nie dzwonię, bo wyjdę na panikarę, hehehe.
 Z resztą, Jaś jest pod bardzo dobrą opieką. Nie mam się więc czy martwić. Już pewnie Babcia zaśpiewała kilka kołysanek wnuczkowi do uszka i wnusio smacznie śpi.

Zobaczymy się jutro, więc pewnie relację będę miała z pierwszej ręki lub rączki :)

To jak tylko Synuś zniknął z Babcią za drzwiami obudziła się Zosia.
Tak sobie zaczęłam wspominać, jak to było gdy na świecie był tylko Jaś, wspólne zabawy, raczej ciche, bez zbędnego hałasu.
Pomyślałam - jesteśmy same z Zośką, pikuś, będzie trochę lżej niż z dwójką kochanych urwisów.
O jakże się myliłam!
Moja matczyna, bo o kobiecej intuicji nie wspomnę, się pomyliła.
Ależ ta dziewczyna dała mi dziś wycisk. :)
Pogoda beznadziejna, czasem słońce, czasem deszcz i raczej siedziałyśmy w domu. O spacerze nie było mowy. Zośka marudna, właśnie przez tą pogodę, intuicja mi podpowiada :), bo i ja nie najlepiej się czułam.
Zaczęłyśmy wymyślać sobie zabawy.
Potańczyłyśmy, pośpiewałyśmy, pojadłyśmy jagód.
Później Zosia przestała już marudzić i zaczęła się super zabawa. Śmiech i łaskotki gilgotki.


Zosia w totalnych skupieniu układała wieżę z klocków.



Później było szukanie odpowiedniego kształtu.




Czytanie książeczek.




Zabawa samochodami. Dobrze, że Jaś tego nie widzi :)



Rysowanie oczywiście też nam się trafiło, nie tylko po kartkach.


Zosia później zlizała tego pisaka z ręki i całą mordkę miała zieloną.





Jednak największa radość była jak w końcu tata wrócił z pracy. Zosia już mnie nie rozpoznawała.
Wyszło słońce (bo oczywiście wcześniej nie mogło wyjść) i poszliśmy na wieczorny spacerek.
Po spacerku pomyślałam sobie, że teraz to bez problemu Mała zaśnie.
No, no, właśnie pomyślałam.
Dziś chyba nie powinnam myśleć.
Zośka nie chciała spać. Ciągle chichrała się, skakała po łóżeczku i pokazywała na łóżko braciszka, że go tutaj brakuje.
Teraz już śpi.
Dobranoc i Wam.

Całuję,
A.

czwartek, 24 lipca 2014

Szczęśliwa "13" - 13 lipca 2000-2014

Było sobie 14 lat temu i nadal trwa......
Już tak sobie razem zostaniemy, na zawsze, bo nic nas nie dzieli a wszystko nas łączy.
Zakochańce :)


2000

2002

2006

2006

2009


2008
2014




wtorek, 22 lipca 2014

Wakacje - part 2

Chodzę do szkoły, różne stopnie zbieram:
szóstki i piątki, i jedynki nieraz.
Uczę się dzielnie od niedzieli do soboty,
Lecz ciągle po głowie mi chodzi taki motyw,
że jeszcze tylko
Wrzesień, październik, listopad,
grudzień, styczeń, luty, marzec, kwiecień, maj, czerwiec
i...  

Wakacje, znów będą wakacje,
Na pewno mam rację wakacje będą znów!



 Już się skończyły. Kolejne dopiero za rok.
Wakacje nad polskim morzem.
Jeśli ktoś mi powie, że nad polskim morzem nie ma pogody i upałów, to go wyśmieję. :)
Nasze wakacje w miejscowości Chłopy były bardzo upalne i bardzo słoneczne, i w bardzo rodzinnej atmosferze.
Pogoda rewelacyjna.
Chłopy - to mała miejscowość koło Mielna. Na szczęście Mielna nie przypomina pod względem hałasu, tłumu i tych wszystkich pokus dla dzieci.
Byliśmy już tam dwa lata temu, kiedy Jaś miał 1,5 roku. Pensjonat bardzo przystosowany dla małych dzieci, bo i sama właścicielka domu takie właśnie posiada.
Bardzo nam się podobało, więc w tym roku też się tam wybraliśmy.
Tak naprawdę mogę polecić tą miejscowość rodzicom z małymi dziećmi. Wszędzie blisko, bo miejscowość mała, plaża czysta, rybkę od rybaka można kupić i sobie usmażyć. Nasz wakacyjny dom oferował właśnie miejsce, gdzie można było posmażyć rybki na świeżym powietrzu. Jak już wspomniałam, dom jest przystosowany dla małych dzieci: plac zabaw, rowery, wózka spacerowego i łóżeczka dla Zosi też nie musieliśmy zabierać. Wszystko było na miejscu. I dzięki Bogu. Nie jechaliśmy choć raz obładowani.
Co tu więcej pisać?
Nam się bardzo podobało, odpoczęliśmy, zrobiliśmy prawie tysiąc zdjęć, dzieci wybawiły się na plaży i opaliły, nawdychały jodu.
Czekamy na kolejne tak słoneczne lato, by móc wrócić lub wyjechać w zupełnie nowe nieznane miejsce.....