sobota, 29 marca 2014

Dzięki Bogu już weekend!

Nareszcie weekend!
Nareszcie mamy trochę więcej czasu dla naszej Rodzinki.
Tego czasu jest znacznie więcej, gdy Bąble wstają o 6:15 :)
 A w nocy dodatkowo wędrówki ludów :)
Mimo, że dzień wolny, to nasze Dzieci nie uznają takich rarytasów :)
Od samego rana tańce.
A towarzyszy nam dziś Pharrell :)


czwartek, 27 marca 2014

Do przedszkola?





W końcu nastał ten dzień, kiedy złożyliśmy kandydaturę naszego Jasia do przedszkola.
Po wypełnieniu prostej ankiety umieszczonej w systemie elektronicznym (bo teraz tak w większości przedszkoli składa się kandydaturę), wydrukowany wniosek Janusz zaniósł do przedszkola pierwszego wyboru.
Teraz pozostaje nam tylko czekać na wyniki.  :)

A tutaj artykuł:
http://dziecisawazne.pl/zdrowy-przedszkolak-2/

Spotkał katar Agnieszynę....

Spotkał katar Agnieszynę - 
A - psik!
Agnieszyna pod pierzynę - 
A - psik!

No i masz Ci Babo placek, dopadło i mnie.
Najpierw trzy dni Małżon kichał i prychał, a teraz ja od dwóch dni smarkata jestem.
Głowa pęka, koniec świata :)
Na szczęście Nasze Bąble zdrowe!
Leczę się więc, nie jak Mężuś grzańcami co wieczór :), a jedynie miodkiem, cytrynką, syropem z cebulki i czosnkiem. W "ruch też poszedł" nasz słynny sok superbohatera, tak na wzmocnienie.

Wiosna ty czy Zima? Proszę zdecyduj się w końcu, bo zwariować można :)
A jak ktoś dowcipny powie mi "sory, ale taki mamy klimat", to go zwyczajnie......
...... no właśnie okicham -
                                                            - A - psik!

Przybywaj WIOSNO na stałe, z ciepłym słońcem!!!

A z lepszych wieści, to Bąble zrobiły mi mega niespodziankę. Około godziny 11, grzecznie zrobiły sobie przedpołudniową drzemkę. Zosia to nawet przytulasków nie potrzebowała ani cyca, wow!
Przynajmniej mam czas, żeby szybko obiad przygotować i trochę popracować. A może jednak opcja z pierzyną będzie dziś dla mnie lepsza? :)

wtorek, 25 marca 2014

365 dni w świecie Zojki

Zeszły tydzień był dla nas bardzo ważny. 
A szczególnie czwartek - 20 marca.
Czekaliśmy z niecierpliwością na tę cudną datę.
Oprócz tego, że 20 marca to początek wiosny i Dzień Szczęścia, to również dzień, w którym urodziła się Nasza Córka.
Zosia jest już z Nami 365 dni.
A tak niedawno była jeszcze Małą Fasolką w moim brzuszku.
Teraz jest już Małą słodką Dziewczynką, która zachwyca Nas każdego dnia.
Przez ten cały rok Zojka zdobyła milion umiejętności. Zdobywa je z każdą chwilą.
Często na Nią patrzymy z Mężem i podziwiamy jej spryt, upór i  chęć do nauki nowych rzeczy.
20 marca 2013, godz.10:08 - Nasz Dzień Szczęścia

Brat odgrywa w życiu Naszej Zosi bardzo dużą rolę. Jest jej przewodnikiem, pomocnikiem i wsparciem.
Tak jest naprawdę. Dzieciaki świetnie się ze sobą czują. Potrafią się ze sobą wspólnie bawić (tutaj różnie bywa, bo czasami podobają im się te same zabawki, ale ogólnie dobrze wszystko się kończy po małej interwencji :))
A taka była pierwsza reakcja Jaśka na płacz Zosi.

"Pierwszy dzień w domu i już płacze?"       




 Mimo, że Zosieńka to raczej Córunia Mamuni, to Tata jest równie dla Niej ważny. Tata kocha Zośkę ponad wszystko, tak jak Jasia. A Zosia co dzień jak tylko Tata wraca z pracy biegnie do Niego z cudnym uśmiechem poprzytulać się :) Kocham ten widok.

Pierwsze wspólne chwile


Rok wspólnie spędzony bardzo szybko nam minął.
Trochę podróżowaliśmy, zwiedzaliśmy.


Pierwszy raz nad morzem - Zosia ma 5 miesięcy


 
Zawsze razem, ciesząc się sobą, ciesząc się Naszym Jasiem i Naszą Zosią, ich umiejętnościami, uśmiechami, słodkimi minkami i tymi mniej słodkimi.
Zosia rosła, zaczęła podnosić główkę, potem były przewroty na boki, z plecków na brzuszek i z brzuszka na plecki.
W końcu samodzielne siadanie, pełzanie po podłodze, wstawanie, raczkowanie.






 Pierwsza marchewka i pierwsza Koleżanka.



Pierwsze zęby :)


Pierwsze Święta.


Pierwsze "mama" i pierwsze "tata". Pierwsze "papa", pierwsze "daj".

Pierwsze picie z kubeczka.


Pierwszy tort i pierwsze urodziny.





Tych pierwszych było i będzie jeszcze wiele w naszym wspólnym życiu.
Bardzo się z tego cieszymy. I mocno kochamy Naszą Zetkę :)
Wszystkiego najlepszego Myszko!!!
Mama i Tata

środa, 19 marca 2014

Pyszna Mama - Pancakes z jabłkiem czyli bardzo szybki, słodki obiad.

Jakoś nie mieliśmy dziś pomysłu na obiad. Pogoda nie sprzyja kreatywnemu myśleniu.
Padło w końcu na pancakes z jabłkami. Prosto i smacznie.
Jaś uwielbia naleśniki, a Zosia dziś dołączyła do naleśnikożerców :)
Danie okazało się strzałem w 10 :)

Zdążyłam zrobić tylko jedno zdjęcie pancake'a, bo tak szybko zniknęły z talerza :)

Obiad też niestandardowo, bo na podłodze :)

A Zosia, to nawet z łóżeczka nie wyszła, tylko od  razu zabrała się za naleśniczka :)



poniedziałek, 17 marca 2014

No i wywiózł nas do lasu czyli Kaszuby welcome to

Jezioro Gołuń - Wdzydze Kiszewskie - Kaszuby (widok z wieży widokowej)
Ten weekend miał wyglądać zupełnie inaczej. W planach duże porządki wiosenne w domu. Kiedyś w końcu trzeba je zrobić.
Urlop Naszego Tatka też już dobiegał ku końcowi.
A właśnie w ten weekend miał jechać na szkolenie z pracy.
No, ale mój małżon nie byłby sobą, gdyby czegoś nie wymyślił.
A wymyślił tak, że my również pojedziemy z nim.
" Nie, nie "- brzmiała moja odpowiedź.
 "Taka daleka droga, pakowanie, nie chce mi się na dwa dni. Jedź sam, tak jak było wcześniej założone. Przecież będziesz zajęty na szkoleniu."
Naprawdę mi się nie chciało. Poza tym Mała Zet średnio znosi tak długie podróże. Marudzi, nie wygodnie jej, wierci się i trzy przystanki to minimum. Nie chciałam tego doświadczać.
Boże! A małżon swoje - "Zobaczysz fajnie będzie, pospacerujemy, pooddychamy innym powietrzem."
Niby pogoda miała się pogorszyć, ale miało nie padać. Pewnie też chciał z nami spędzić jak najwięcej czasu zanim wróci do pracy po urlopie.
No dobra, zgodziłam się. Spakowaliśmy się w 15 minut :) i heja! Jedźmy na tą wiochę.
Słowo wiocha wcale nie jest tutaj nadużyciem :) Wdzydze Kiszewskie to wieś kaszubska, zamieszkana przez około 200 osób. Jest miejscowością turystyczną, położoną nad jeziorem Gołuń. Można tam zwiedzić min. najstarszy skansen w Polsce w Kaszubskim Parku Etnograficznym.
Podróż tak jak myślałam.  Cztery godziny kołysania po naszych pięknych polskich drogach. Mała Zet dała nam nieźle popalić. Marudzenie, płacze i trzy przystanki. Ja sama miałam już dość tego całego wyjazdu. O naszym Janeczku nie piszę co robił podczas podróży, bo to jest bezkonfliktowe Dziecko. Spał :)
A mąż? Hmmmm! Chyba jeszcze nigdy podczas prowadzenia samochodu tak nie odpoczął od mojego gderania i zwracania uwagi typu: "Zwolnij, z dziećmi jedziesz." Nie odzywałam się do niego cztery godziny. Aż sama się dziwiłam, że potrafię nie mówić tak długo :)
W końcu dojechaliśmy o 22. Mąż zwiał na integrację (wiedziałam, że tak będzie, więc pretensji o to nie miałam ). A ja zostałam z Bąblami. Przyznam szczerze, że byłam już bardzo zmęczona i marzyłam tylko o spaniu. Ale, ale, nic z tych rzeczy. Jaś i Zosia (mimo ciągłych pobudek podczas drogi) nie chcieli spać. Więc u nas w pokoju też była integracja, do 1 w nocy.
A rano? Ja nie wiem jak oni to robią. Piękni, wypoczęci i gotowi do zabawy od 6 rano.

Zabawki wszędzie z nami jeżdżą
"Piątkę" z Tatą dobrze jest przybić od samego rana

Mały Minionek

Następnego dnia było już tylko ......
.........zimniej i wietrzniej :(
Aha! Już widzę te spacery po wdzydzkich lasach. Do tego lał deszcz.
Bogowie kaszubscy byli jednak dla nas łaskawi i w końcu wyszło słońce, przestało wiać i padać.
Miejsce jest cudowne. Piękne tereny na długie spacery. Latem raj dla żeglarzy, kajakarzy i wielbicieli pieszych wycieczek. Cisza, spokój i czyste powietrze. Szkoda, że nie można się go nawdychać na zapas :)









Pod górkę też mieliśmy

ale nasza bryka daje radę na każdym terenie :)


Tak mi się na tych Kaszubach spodobało, że otworzyłam sklep :)

Jezioro Gołuń


Dzięki Mężuś za kaszubską przygodę :)
A.