czwartek, 27 lutego 2014

Tłusty - pusty czwartek





Tłusty Czwartek - nie lubię już!
Mam dość pączków do końca życia.
A tak sobie obiecywałam: dość słodyczy, dość pączusiów i innych pustych kalorii. Teraz to Chodakowska na bank na mnie focha zarzuci.
I masz ci Babko placek - Tłusty Czwartek pochłonął mnie bez końca, a ja pochłonęłam kilka pączków (aż wstyd się przyznać, że aż tyle :))
Teraz to już chyba pozostaje mi tylko kilkugodzinny spacer z Bąblami i na odtrutkę warzywka na obiad.
A  w tej chwili może mi tylko pomóc Frank :)


Pozdrawiam, już nie pączkowo :)

Szwedzkie klopsiki :)

Weekend już za nami. Aż smutno, że się nam skończył.
Zabawom nie było końca. Ciągle w drodze.Ciągle wspomnienia.
A w niedzielę wizyta naszych znajomych.



Poznań - miasto doznań.
Z Poznaniem byliśmy dość długo związani, więc nic tam obce nam nie jest.
Jednak od pewnego czasu już tam nie mieszkamy, więc czasami odwiedzamy.
Przy okazji takich wypadów do Poznania, powracają nasze najfajniejsze wspomnienia związane z tym miastem. Studia, znajomi, imprezy, wspólne mieszkanie, znane i lubiane miejsca, kawiarnie czy kina.
Eh! Powspominaliśmy sobie z mężulkiem to i owo :)
No i co najważniejsze, obiecaliśmy sobie, że gdy Zosia będzie na tyle duża by zostawić ją z Dziadkami (bo jak na razie nie chce z nikim zostawać oprócz Rodziców ) wyskoczymy sobie na całonocną imprezę, tak jak kiedyś kończącą się kebabem o 4 nad ranem.
Pogodę mieliśmy cudowną, wiosenną.
Szybko pozałatwiałam moje sprawy i resztę dnia spędziliśmy na spacerowaniu i zwiedzaniu.
Zosia większość oczywiście przespała. Nic dziwnego. Dziecię jeździ w wózku, a na poznańskich chodnikach kto by nie zasnął, no kto? (góra - dół - góra - dół......)  :)
Za to Jaś. Wow! Podziwiam tego Smyka. Jest bardzo dzielny. Wszędzie chodzi na pieszo, nie narzeka, nie prosi by go wziąć na ręce. Czasami widzę, że dzieciaki w jego wieku większe dystanse pokonują w wózkach. Hmmmm! :) Nie nasz dzielny 3 - latek :)No tak, zapomniałam. Przecież to jest Super Bohater "Jaś Braciszek Szybki"
Na Starym Rynku wszystko się rozkręca, tzn, widać już wiosnę, ogródki i inne sprawy :)
Wskoczyliśmy też na Maltę, co by z dnia wycisnąć jak najwięcej. A tam tłumy ludzi, na pieszo, na rowerach, na rolkach, z psami, z wózkami, z dzieciakami mniejszymi, większymi, zakochani w różnym wieku. Aż miło było tam pospacerować. Kiedyś sami pomykaliśmy tam rowerkami w wolny weekend. Jednym słowem - super!



Był czas na przemyślenia

Był też czas na mały podryw :)

A żeby tradycji stało się zadość, na koniec trzeba było wjechać do IKEI, co by nakupować jakże nie potrzebnych bibelotów do chatki, misek, kubeczków, słoiczków. No i coś w końcu zjeść. Padło na szwedzkie klopsiki. Nie chcę wiedzieć jaki jest termin przydatności tychże, niemniej jednak z fryteczkami i żurawinką wchodzą jak złoto (jak to moja Babcia mówi :))
Do IKEI czasami zaglądaliśmy, ale nie jako rodzice dwójki Dzieci. Teraz dostrzegliśmy super rozwiązania jakie proponuje nam szwedzki przyjaciel rodziny. Tu chodzi mi o restaurację. Rodzic się naje, a i Dzieciaki się najedzą i pobawią. Jest tam świetne rozwiązanie dla Małych Dzieci i Rodziców. Bufet a w środku plac zabaw dla Brzdąców. Jaś był w siódmym niebie. Były tam jego ukochane drewniane klocki i kolejki. Nie można go było stamtąd wyciągnąć. Na szczęście cały obiad też był zjedzony. I coś co mnie bardzo ucieszyło. Coś dla mnie - fanatyczki karmienia piersią, dla Mam karmiących piersią - osobno wydzielona przestrzeń z wygodnym fotelem, gdzie Mama może usiąść i nakarmić swojego Głodomorka, z dala od wzroku ciekawskich, nie zawsze przychylnie patrzących na matkę karmiącą piersią. Komforcik można by rzec :) A później odkryłam jeszcze jeden fajny pokój - pokój do opieki nad dziećmi. Cudo - cisza, spokój, równie wygodny fotel, klimatyczna lampka. Można tam nakarmić w spokoju Dzieciaka i go przewinąć. A dla zapominalskich Mam, darmowe pieluszki :) Rewelka!!!Poproszę więcej takich miejsc.




poniedziałek, 17 lutego 2014

Pyszna Mama - Pararara...........z masełkiem koperkowo-pietruszkowym

Dziś prawie cały dzień spędziliśmy poza domem.
Najpierw odwiedziny u moich Dziadków czyli Pradziadków naszych Dzieciaków, a później długi spacer.
Pogoda była cudowna, więc szkoda nam było siedzieć w domu. Jaś już odwiedził pobliskie place zabaw a Zosia wyspała się na słoneczku :)

No, ale jak wróciliśmy, to matkę oświeciło, że obiadu nie ma.
Zrobiliśmy coś na szybko, ale bardzo smacznie i zdrowo - warzywa na parze z masełkiem koperkowo-pietruszkowym. To dobre danie na obiad jak i na ciepłą kolację.

Pamiętam jak byłam w pierwszej ciąży, to przez pierwszy okres nie miałam ochoty na nic. Mdłości i inne przypadłości ciężarnej. Kto był w ciąży, ten wie o co kaman :)
"Uratowały" mnie od śmierci głodowej warzywa na parze właśnie z tym super masełkiem koperkowo-pietruszkowym. Polecam takie danie wszystkim, którzy uwielbiają warzywa, albo nie przepadają za mięsem (jak ja) a szczególnie ciężarnym. Danie jest mega proste do zrobienia, ale za to zdrowe dla Mamy i Dzidzi. To także fajne rozwiązanie dla Dzieciaków, które nie przepadają za "bibułą" (ja tak w dzieciństwie nazywałam zieleninę).

A oto przepis:
Warzywa jakie tylko uwielbiasz gotujesz na parze, ale nie za długo. U nas były dziś ziemniaczki, marchewka i brokuły.
Masełko - blenduję z oliwą z oliwek, trochę soli i mnóstwo pietruszki i koperku.

masełko
warzywa z masełkiem koperkowo-pietruszkowym
 Niektóre głodomorki nie czekały na masełko:



i jeszcze popychanko, co by brokuł nie wypadł :)


SMACZNEGO!
A.

piątek, 14 lutego 2014

"Sekret Eleonory"

To było idealne zgranie w czasie.
Właśnie parę minut temu Babcia B. zabrała Jaśka na bajkę do kina, a Mała Zet zasnęła.
Yuppppi! Mogłabym krzyczeć z radości. Chwila wolności, to coś czego mamy czasem potrzebują.
Ale nie. Jakoś mi za cicho w domu,smutno :( Chyba już nie umiem spokojnie usiąść i odpocząć. Ciągle coś muszę robić, gdzieś się krzątać.
A z resztą, aura za oknem też nie napawa optymizmem.
Chociaż spróbuję usiąść w miejscu i kawkę wypić :)

Co do samego kina. Bąbel poszedł z Babcią na bajkę "Sekret Eleonory". To kolejna bajka z serii Mały Gutek. Animowana podróż do magicznego i bajkowego świata książek. Mam nadzieję, że bajka spodoba się Jasiowi i razem z Babcią będą się cieszyć ze wspólnego wyjścia. Oboje są fanami czytania książek :)



Kulkowe szaleństwo

No i kulki ponownie ujrzały światło dzienne.
Po prawie roku zalegania w szafie, wyciągnęłam nasz namiocik z kulkami.
Jak sobie dobrze przypominam było ich około 250. Teraz jak patrzę, to coś nam trochę tych kulek zniknęło :), ale i tak Dzieciaki mają frajdę.
Jaś szaleje jakby pierwszy raz na oczy swoje kulki zobaczył, a Zosia rzeczywiście pierwszy raz je widzi.
Rzucają się w tych kulkach, kulkami w siebie itp. Ogólnie widzę, że bardzo im się podoba kulkowy namiocik.























P.S.
Przynajmniej mama ma chwilkę spokoju :)

wtorek, 11 lutego 2014

Rodzinnie...weekendowo

Jaka szkoda, że weekend już za nami.
U nas było bardzo wiosennie, wesoło i rodzinnie.
Pogoda na prawdę nas rozpieszcza tej zimy. Korzystamy z niej więc ile się da.
Plan był taki - w weekend zostajemy w domu (bo dawno nas w weekend tu nie było), leżymy brzuchami do góry i odpoczywamy.
Okazuje się, że nigdy nie ma co planować, bo znając nas i tak plany ulegną zmianom.
No i był weekend bardzo rodzinny. Z tego to akurat się cieszymy.
Sobota była piękna, więc i długi spacer nam się trafił a później odwiedzinki u dziadków Jasia i Zosi w L.
Kawka, ciasteczko, faworki i wiadomo co nam rośnie :) Bąble się wybawiły i wyspacerowały, więc oczywistym było, że w drodze powrotnej będą spać. A po powrocie do domu, co mnie wcale nie zdziwiło, Jaś zażyczył sobie kolacje (dla tych, którzy nie wiedzą - nasz Syn nie jada w gościach, bo mu czasu szkoda, więc dojeść sobie musi w domu :))
20-21 jakoś tak było, Dzieciaki już grzecznie spały w swoich łóżeczkach.
No i pojawił się znowu plan:
Ja do Męża:"To co, jutro siedzimy w domu"
Mąż: "No" :)
Alleluja! pomyślałam sobie. W końcu odpocznę (nie to, żeby odwiedziny mnie męczyły, ale ten kto ma małe dzieci wie o czym mówię: zapasowe ciuszki, pieluchy, zabawki itd.).
No i nastała niedziela.
Zaczęłam szykować obiad z samego rana, żeby jak najszybciej wyskoczyć z Dziećmi i Mężulkiem na spacer. Telefon. Teść. Słyszę śmiech Męża i to co usłyszeć powinnam.
O nie myślę, ktoś tu znowu krzyżuje moje plany na lenistwo przed telewizorem (oczywiście po intensywnym spacerze) i oglądanie Soczi- sroczi.
Mąż: "To co, jedziemy?"
Ja: "Przecież ja tu obiad robię, jestem w połowie dopiero!" Grrrrrrr!
Mąż: "To zostaw, dokończysz jutro" :) Ten to ma light'owie podejście do życia.
Ja: "No dobra" (to jest oczywiście skrócona wersja mojej odpowiedzi. Po wymyśleniu tysiąca argumentów, że może jednak po obiedzie pojedziemy, pojechaliśmy jednak na obiad do Dziadków do S.).
Zanim się wybraliśmy, trzeba było znaleść jakąś ładną sukienkę dla naszej Małej Gwiazdy.
Tak się Zosia prezentowała:


No i dobrze, że pojechaliśmy, bo wpadła też cała rodzinka. Było śmiesznie, wesoło i "pączusiowato".
Babcia B. stanęła na wysokości zadania i upiekła pyszne pączki. Eh! aż ślinka leci jak o nich pomyślę :)

Pączkowe szaleństwo.


A Dzieci miały mały raj zabawkowy.
Ciocia M., mama Frania (fajnego, wesołego prawie 10-miesięczniaka), zaopatrzyła wszystkie Brzdące w zabawki. Hulaj duszo....!
Ale, ale Ciocia M. już wie, że będzie się smażyć w piekiełku za podtykanie słodyczy, ciasteczek itp. naszym Milusińskim :)
Później do całej trójki: Jaśka, Zośki i Frania dołączyła Lenka (mały słodziak o pięknym uśmiechu).
I zrobiły się obozy. Chłopaki z chłopakami a dziewczyny nie inaczej jak z dziewczynami. Sami z resztą zobaczcie.
Dziewczynki chyba bardzo się pokochały :)

Mina Zosi chyba mówi sama za siebie, że jest super zabawa:)

Mały czytelnik.





Dziękujemy wszystkim za miły weekend :)

środa, 5 lutego 2014

Pieją kury, pieją.....

Nie no, dziś to chyba zwariuję. Nie ma jeszcze 9 a ja padam ze zmęczenia:(
A dzięki komu? Kto wie, kto wie?
Dzięki naszym Małym Kurkom.
Ta starsza Kurka postanowiła wstać dziś o 4:55.
Dokładnie  o tej godzinie usłyszeliśmy z ust naszego Synka: "Nie mogę już spać. Mogę się ubrać i bawić".
Ojciec nie patrząc na zegarek wstał posłusznie i ubrał syna. Ja wchodzę do pokoju i pytam co robicie, przecież jeszcze 5 nie ma?!
No i usłyszałam: "Ubieramy się i bawimy".
Zabawa więc u nas trwa dziś od 5 do teraz z małą przerwą na śniadanie.
Rany Synu, nie rób tego więcej! Ja jestem ranny ptaszek, ale jak dla mnie to o te 5 minut za wcześnie wstałeś.
A co z Drugą Kurką? A jakże, też sobie wstała, zaraz po bracie, i do teraz nie śpi, i męczy, i buczy, i ciągle jej coś nie pasuje. Eh! Chyba się przewietrzymy, to może humory wszystkim się poprawią. U nas dziś wiosna za oknem  :)
Miłego dnia!
A.

Pyszna Mama - Mananana II - żurawina i pestki słonecznika

Dziś u nas na drugie śniadanko pyszna i mega słodka kaszka manna (słodka oczywiście dzięki owocom, które do niej dodałam, nie dosładzam nigdy Dzieciakom :))

Kasza manna z żurawiną i pestkami słonecznika.
Kaszkę przygotowuję tak jak w przepisie z poprzedniego posta o kaszce.
Dodaję jabłko, banana,żurawinę (zawiera dużo błonnika, wit. B1, B2, B6, C, E, karoten, sód, potas, fosfor, wapń, magez, jod, żelazo), słonecznik (bomba odżywcza - zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe - obniżające stężenie cholesterolu we krwi, to skarbnica antyoksydantów: wit. E i A, błonnik, magnez, fosfor, cynk, żelazo, potas) i opcjonalnie rodzynki.
Kaszka jest bardzo dobra a Nasze Maluchy za nią przepadają.
Polecam i smacznego :)