poniedziałek, 17 marca 2014

No i wywiózł nas do lasu czyli Kaszuby welcome to

Jezioro Gołuń - Wdzydze Kiszewskie - Kaszuby (widok z wieży widokowej)
Ten weekend miał wyglądać zupełnie inaczej. W planach duże porządki wiosenne w domu. Kiedyś w końcu trzeba je zrobić.
Urlop Naszego Tatka też już dobiegał ku końcowi.
A właśnie w ten weekend miał jechać na szkolenie z pracy.
No, ale mój małżon nie byłby sobą, gdyby czegoś nie wymyślił.
A wymyślił tak, że my również pojedziemy z nim.
" Nie, nie "- brzmiała moja odpowiedź.
 "Taka daleka droga, pakowanie, nie chce mi się na dwa dni. Jedź sam, tak jak było wcześniej założone. Przecież będziesz zajęty na szkoleniu."
Naprawdę mi się nie chciało. Poza tym Mała Zet średnio znosi tak długie podróże. Marudzi, nie wygodnie jej, wierci się i trzy przystanki to minimum. Nie chciałam tego doświadczać.
Boże! A małżon swoje - "Zobaczysz fajnie będzie, pospacerujemy, pooddychamy innym powietrzem."
Niby pogoda miała się pogorszyć, ale miało nie padać. Pewnie też chciał z nami spędzić jak najwięcej czasu zanim wróci do pracy po urlopie.
No dobra, zgodziłam się. Spakowaliśmy się w 15 minut :) i heja! Jedźmy na tą wiochę.
Słowo wiocha wcale nie jest tutaj nadużyciem :) Wdzydze Kiszewskie to wieś kaszubska, zamieszkana przez około 200 osób. Jest miejscowością turystyczną, położoną nad jeziorem Gołuń. Można tam zwiedzić min. najstarszy skansen w Polsce w Kaszubskim Parku Etnograficznym.
Podróż tak jak myślałam.  Cztery godziny kołysania po naszych pięknych polskich drogach. Mała Zet dała nam nieźle popalić. Marudzenie, płacze i trzy przystanki. Ja sama miałam już dość tego całego wyjazdu. O naszym Janeczku nie piszę co robił podczas podróży, bo to jest bezkonfliktowe Dziecko. Spał :)
A mąż? Hmmmm! Chyba jeszcze nigdy podczas prowadzenia samochodu tak nie odpoczął od mojego gderania i zwracania uwagi typu: "Zwolnij, z dziećmi jedziesz." Nie odzywałam się do niego cztery godziny. Aż sama się dziwiłam, że potrafię nie mówić tak długo :)
W końcu dojechaliśmy o 22. Mąż zwiał na integrację (wiedziałam, że tak będzie, więc pretensji o to nie miałam ). A ja zostałam z Bąblami. Przyznam szczerze, że byłam już bardzo zmęczona i marzyłam tylko o spaniu. Ale, ale, nic z tych rzeczy. Jaś i Zosia (mimo ciągłych pobudek podczas drogi) nie chcieli spać. Więc u nas w pokoju też była integracja, do 1 w nocy.
A rano? Ja nie wiem jak oni to robią. Piękni, wypoczęci i gotowi do zabawy od 6 rano.

Zabawki wszędzie z nami jeżdżą
"Piątkę" z Tatą dobrze jest przybić od samego rana

Mały Minionek

Następnego dnia było już tylko ......
.........zimniej i wietrzniej :(
Aha! Już widzę te spacery po wdzydzkich lasach. Do tego lał deszcz.
Bogowie kaszubscy byli jednak dla nas łaskawi i w końcu wyszło słońce, przestało wiać i padać.
Miejsce jest cudowne. Piękne tereny na długie spacery. Latem raj dla żeglarzy, kajakarzy i wielbicieli pieszych wycieczek. Cisza, spokój i czyste powietrze. Szkoda, że nie można się go nawdychać na zapas :)









Pod górkę też mieliśmy

ale nasza bryka daje radę na każdym terenie :)


Tak mi się na tych Kaszubach spodobało, że otworzyłam sklep :)

Jezioro Gołuń


Dzięki Mężuś za kaszubską przygodę :)
A.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz